poniedziałek, 22 kwietnia 2013

Prolog

Stanęłam przed drzwiami ceglanego, niewielkiego budynku, w którym mieszkałam. Wolałam nie przyglądać się otoczeniu w jakim się znalazłam. W tej okolicy wszystko było brudne i stare. Po podwórku walały się odłamki drewna i mnóstwo podrygującego na wietrze styropianu, a miejsce, w którym normalni ludzie kreowali swoje wizje i tworzyli piękne ogrody u nas już dawno zarosło chwastami i dziką, żółtą trawą.

Wyciągnęłam z plecaka klucze i szybko otworzyłam drzwi frontowe, by już po chwili z hukiem je za sobą zatrzasnąć. Przechodząc przez próg od razu znalazłam się w salonie, w którym jak zwykle panował bałagan. Zupełnie jak gdyby przeszło tędy tornado. Zlustrowałam wzrokiem całe pomieszczenie. Mały telewizor starej generacji był wyłączony, a na czerwonej, materiałowej kanapie nikogo nie było. Oznaczało to, że Abby albo była w kuchni i gotowała obiad, albo ruszyła swoje zwłoki do pracy.

- Abby?! – krzyknęłam, by upewnić się, że kobiety nie ma na piętrze.

Rzuciłam dżinsową kurtkę na drewniany stolik ustawiony tuż obok sofy i skierowałam się do kuchni. Tam również nie było żywej duszy. Czyli wyszła już do pracy.

Abby była moją macochą. Ożeniła się z ojcem, gdy miałam sześć lat. Gdy skończyłam piętnaście tata zginął w wypadku samochodowym. Od tamtej pory razem z gburowatą kobietą, która śmiała siebie nazywać moją mamą, musiałyśmy radzić sobie same. Abs zajęła się pracą na dwa etaty pod pretekstem większej ilości zarobionych pieniędzy na nasze potrzeby. Ja znałam prawdę – ona nienawidziła tego miejsca i nienawidziła mnie, dlatego każda dodatkowa godzina spędzona gdzieś indziej, w innym otoczeniu, była dla niej szczęśliwą godziną. Nie miałam jej tego za złe. Sama bowiem chciałam jak najszybciej wynieść się z tej ruiny. Inaczej odbierałam to miejsce kiedy tata jeszcze żył. Wtedy wszystko było piękne, bo rozsiewaliśmy wokół siebie miłość i dobro. Teraz najchętniej spaliłybyśmy wszystko z Abby do ostatniej deski, bo jedyne co rozsiewałyśmy, to tęsknotę i gniew. 

Często rzucałyśmy się sobie do gardeł, wypowiadając brutalne słowa, których potem obydwie żałowałyśmy. Ale nigdy się nie przepraszałyśmy. To nic, że zjadały nas wyrzuty sumienia. To nie miało zbytniego znaczenia kiedy tak naprawdę każda z nas obwiniała siebie nawzajem o śmierć ojca. Co prawda to zawsze były bezpodstawne, nieprawdziwe oskarżenia, ale potrzebowałyśmy kogoś, na kogo można było zrzucić winę i przelać negatywne emocje. Z dnia na dzień zaczęłyśmy się przyzwyczajać do wrogiego nastawienia, a kłótnie stały się rutyną. Oczywiście nigdy nie byłam dumna ze swojego zachowania. Czasem napadały mnie męczące myśli, których tematem było naprawienie kontaktu, jednak umiejętnie spychałam je na dalszy plan. Brakowało mi kogoś, z kim mogłam szczerze porozmawiać, ale z drugiej strony bałam się znów nawiązać z kimś więź. Bo każdą więź można było łatwo przerwać i stracić kolejną bliską osobę. Wiedziałam, że z kolejną falą bólu bym sobie nie poradziła. 

Jako że był czwartek, miałam stu procentową pewność, że Abby nie wróci do domu przed dwunastą. Otworzyłam więc barek, który, o dziwo, pomimo naszej nie najlepszej sytuacji zawsze był pełny i wyciągnęłam butelkę Whisky.

Minuty zamieniały się w godziny, a ja wciąż siedziałam na salonowej kanapie i sączyłam alkohol ze szklanki. I choć w głowie już dawno mi szumiało, a na nogach coraz ciężej było ustać – nie przestawałam. Bo to była jedyna szansa ucieczki myślami od tego co przez ostatnie miesiące działo się w moim życiu.

Rozłożyłam się na całą długość kanapy, w ręce kurczowo trzymając pilot od telewizora. Włączyłam pierwszy lepszy kanał i nawet nie bardzo wiedząc o czym mówią bohaterowie filmu, który aktualnie był puszczany, zaczęłam oglądać. Po chwili zorientowałam się, że to zwykła komedia romantyczna, co wywołało u mnie falę gniewu.

- Miłość jest przereklamowana! – krzyknęłam, rzucając pilotem o podłogę.

Właśnie przez to cholerne uczucie teraz byłam zagubiona. Obdarta ze wszelkich emocji, jak gdybym żyła w filmie animowanym, w którym ktoś wypisał całą listę tych dobrych uczuć, a później bezceremonialnie ją zmazał, by nigdy więcej nie zaprzątały mi głowy.

Moje życie przestało mieć sens w momencie, w którym straciłam kogoś, kogo zdążyłam pokochać całym sercem. A serce wyrwano mi z piersi i poćwiartowano tylko po to, by móc je przerzuć i wypluć na ziemię.

Morał bajki był taki, że nie warto się zakochiwać, bo to zawsze kończy się tak samo. Bolącym, złamanym sercem, które nigdy nie dojdzie do siebie. A przynajmniej tak sobie wmawiałam.

~*~
Cześć kochani!
Oto przybywam z nową historią! Będę ją kreować w całkiem odmienny sposób od NU. Tym razem postaram się nie ograniczać. Jak się podoba początek? Oczywiście wiele rzeczy na razie pozostaje w utajnieniu, ażeby w połowie nie zrobiło się nudno. Mam już całość napisaną, a przynajmniej ładnie rozplanowaną (w streszczeniu, że tak powiem), dlatego tutaj nie może mnie zaskoczyć  brak weny, ot co! 
Czekam na Wasze szczere opinie i konstruktywną krytykę. Proszę, jeżeli jedyne, co macie do powiedzenia to "super", to sobie darujcie. Zależy mi na konkretnych wypowiedziach, dzięki którym będę mogła wnieść jakieś poprawki do historii, a kiedy piszecie jedno słowo, to zaczynam wątpić, czy przeczytaliście choć jedno zdanie, które napisałam. Dziękuję za uwagę i czas, który poświęciliście na przeczytanie prologu :)

9 komentarzy:

  1. Nie ma to jak nie przeczytać uważnie tego co napisała autorka (patrz koleżanka u góry)...
    A ja, tak jak obiecałam sobie i Tobie, jestem. Przeczytałam. Zaczęłam od tego opowiadania, bo tu czekał na mnie tylko prolog. I powiem Ci, że... JESTEM ZACHYCONA!
    Zostaję. Z Tobą, z Twoim opowiadaniem. Czytając ten prolog czułam się jakbym czytała jakąś genialnie zapowiadającą się książke! Nie wiem jeszcze co będzie się działo dalej, ale wciągło mnie. Już. Teraz. Chcę więcej.
    Buziaki, Mai :*
    @bulikowo

    OdpowiedzUsuń
  2. Cudowne, piękne, najlepsze!

    OdpowiedzUsuń
  3. U mnie NN: fame-took-her-love.blogspot.com
    Ty też powinnaś coś dodać, czekam, czekam :*

    OdpowiedzUsuń
  4. fajnie nie mogę się doczekać

    OdpowiedzUsuń
  5. Jeden z najlepszych blogów o 1D, a jest ich w blogosferze zajebiście mało. Zostaję na dłużej :D !

    OdpowiedzUsuń
  6. Matko Święta. Czytam ten prolog po raz któryś z kolei. Genialny! Nie zdradza zbyt dużo szczegółów, jest dość tajemniczy. Naprawdę świetnie napisany :)

    OdpowiedzUsuń
  7. prolog zapowiada całkiem interesującą historię, którą jutro nadrobię :)
    Pozdrawiam ;D

    OdpowiedzUsuń
  8. Prolog naprawde mi się podoba, najbardziej kilka ostatnich linijek, pięknie napisane

    wytrwała na zawsze

    OdpowiedzUsuń